| 
				
					
				 
					| 
							
								| 
										
											| Nawigacja |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
                                            |  |  
											|   |  | 
										
											| 
													
														|  |  
														| 
																
																	| 
																			
																				|  | <mirka> Pomóżcie! Dzisiaj kupiłam samochód z komisu i nie wiem jakie paliwo mam wlać? Po czym poznać, czy to dizel czy benzyniak? Jeżdżę na oparach, a nie mogę zatankować, bo nie wiem co wlać. <tomAsh> Przyświeć zapalniczką przy wlewie paliwa i zobacz sama! Potem wlej ropę. Bo jeśli benzyniak to nie doczekasz "potem". <yar_73> Najlepiej nalej wody. Wtedy w serwisie udzielą ci wyczerpujących informacji. <michcy> Jak samochód robi brum brum to jest benzyniak a jak kle kle to ropniak. A jeśli robi brum i kle - śmiało lej gaz. <lambofan> Nie ściemniaj koleżance. Słuchaj. Jeśli samochód jest koloru niebieskiego lub zielonego lejemy ropę. Jeśli żółty to na gaz. Do reszty lejemy benzynę. I od razu wymień powietrze w kołach na letnie. W tym roku modne jest górskie Roz 
jednego na kole zatrzymoł policjant  
i szukoł na niego haka 
 
aby wlepić mu mandat, no i zapytoł go:
 
Policjant;
 
Nazwisko????  
 
Kolorz odpowiado;
 
Niewiem 
 
Policjant;
 
Nie róbcie kawałów, tylko powiedźcie jak macie na nazwisko "obywatelu" 
 
Kolorz zaś odpowiado; 
 
Niewiem,  panie władzo
 
Policjantowi to juz było za wiela 
i zrobioł zamach pałom 
i zaczoł wrześcieć na kolorza; 
 
Jo pytom o nazwisko wasze,  
jak niy powycie to wom spuszcza  manto 
tom pałom co mom w ręce
 
A na to wystraszony kolorz odpowiado Policjantowi  
i pokazująć mu dowód osobisty;
 
Aaaleee paaanie władzoo,  
jo mom na nazwisko Antoni Niewiem, 
 
nieech  paaan właaadzaaa przeeeeeczyto. 
jak tu stoi napisane w dowodzie       
    
        
            | Antek i Francek poszli roz do restauracji. Zjedli, wypili i wyszli. Jak byli już na dworze, Antek pyto Francka:- Ty, czyś ty zgłupioł? Po jakiemu dołeś portierowi aż 100zł?
 - A czys ty widzioł jaki on mi doł płaszcz?
 
 - Antek co robisz jutro?- Kanarka piorę!
 - Cos ty, on ci zdechnie!
 - Ale skąd!
 Po dwóch tydniach już zaś sie spotykają.
 - Co tam z kanarkiem? - pyto Francek.
 - Zdechł ale nie przy praniu ino przy wykręcaniu!
 
 - Antek! Co ty tak źle wyglądosz?- Człowieku dziwisz się? Tako robota! Cały dzień na kolanach!
 - A długo tam już robisz?
 - No, w poniedziałek mom zacząć.
 
 Roz Antek i Francek wyjechali se do Paryża. Siedli se w takim fajnym lokalu  i chcieli coś dobrego zjeść. Jednak Antek sie boł, że sie z kelnerem nie dogodają,  bo przecę nie znają francuskiego.- Nic sie nie bój Antek - pado Francek. - Jo znom francuski i jak ino kelner  przyjdzie to zaroz wszystko zamówię.
 No i przyszedł kelner i Francek pado:
 - La kelner, dwa razy la supa, la kotlet, la kapusta, la lody i la piwo.
 Kelner zamówienie przyjął, przyniósł obiod, zjedli i chcieli płacić.
 - La kelner - zawołoł Francek - la płacić.
 Kelner wypisywoł rachunek a Francek pado do Antka:
 - No i widzisz, takeś sie boł, a jo przecę umię po francusku. Widzisz to trzeba  ino przed każdym słowem dodać "la".
 A na to kelner: - Ty byś pieronie głodny chodził jak by jo nie był z Siemianowic!
   |  
             
    
        
            |  
 Antek i Francek wybrali sie do fryzjera. Antek pado po drodze:- Ty Francek, jakbyś mi tak gwóźdź wbił do głowy, to by se fryzjer zepsuł  maszynkę, wyłomoł by zęby, zrobimy to?
 - Dobrze pado Francek, bierz i wal!
 Antek wziął gwóźdź i chce wbić, ale Francek coś sie zatrząsł.
 - Co to? Strach cie oblecioł!
 - Nie, ino tak myślę, żebyś tego gwoździa nie minął, bo bych wtedy pieronie  prosto w łeb dostoł!
 
 Antek mioł kaca to zawsze kwaśnicę pił. Roz też przyniósł na szychtę kwaśnicy, a że  wiedzioł, że inni też kaca mają, napisoł przy niej kartkę:- "Nie pić kwaśnicy boch do niej napluł. Antek".
 Jak przyszoł z chodnika, to na kartce było dopisane:
 - "Jo też. Francek".
 
 Roz Antek chcioł wypróbować swojego kamrata i pedzioł mu tak:- Wiesz Francek, jak jo umra, to bych bardzo chcioł, żebyś tak przy mie trzy noce  wachowoł. Możesz mi to przysiąc?
 - Do ciebie wszystko - pado Francek. - moga i tydzien nawet.
 No i dobrze. Antek chcioł sie przekonać, czy to prowda i udowoł umrzyka. Leżoł w trumnie  a okiem ukradkiem spozieroł czy Francek umowa dotrzymo. Francek jednak był szewcem i  żol mu było tych trzech nocy to se trzewiki do zolowanio przyniósł i kołki wbijoł.  Naroz Antek z trumny godo:
 - Przy trupie sie nie klupie!
 - A umarty mo pysk zawarty - pado Francek.
 
 - Antek pożycz mi 200 złotych.- No dobrze, ale mom przy sobie ino sto.
 - No to dej te sto, a drugie sto będziesz mi winien - pado Francek.
   |  
           
    
        
            | Roz sie Antek rozchorowoł, wzion i umarł. Franckowi to tak blisko ku sercu przyszło, że nie trwało długo i on też wnet stoł pod bramą rajską. Klupie i klupie w te dźwierze, ale dostać sie nie mógł, bo ci anieli tak w niebie głośno śpiewali. Nojbardziej to jednak było słychać Antka. Nic ino wrzeszczoł "Hosanna Alleluja, Hosanna Alleluja!".Tego już było Franckowi za długo. Czekoł i czekoł, klupoł i klupoł, aż sie rozeźlił i zaczął szpetnie przeklinać. Te "ogniste pierony" to ino tak jeden za drugim furgały. Teroz było mu już blank jedno czy pódzie do nieba czy do piekła. Naroz brama sie otwarła i wyskoczył z niej Antek w biołej, długiej koszuli z lelują w ręku i woło na całe gardło:
 - Słuchejcie anieli! To jest dlo mie prawdziwo niebiańsko muzyka, to jest balsam dlo moich uszu. Czy słyszycie te dzwony ojczyzny? To są głosy mojego Śląska. Wpuście kamrata do nieba! - No i tak Francek sie tam dostoł.
 
 Antek z Franckiem robili roz we wsi. No i dobrze. Robią i robią. No ale naroz sie Antek stracił. Francek go poszoł szukać i patrzy, a Antek stoi nad wychodkiem i kijem tam mieszo a mieszo.- Antek! Coż ty tu robisz?
 - Adyć widzisz, że szukom. Żakiet mi tam wpodł i nie mogę go zność.
 - Smol go, przecież i tak go już nosić nie będziesz!
 - No prowda godosz, ino widzisz w kabzie mom śniadanie - pado Antek i dalej szuko i szuko.
 
 Do Francka przyszoł roz Antek pra, no i pado mu:- Francek wejrzyj tam ino przez okno, nie chcę ci som powiedzieć, ale zdaje sie, że twojego psa przejechało!
 Francek wyjrzoł, spojrzoł i pado:
 - Skąd! To przecież nie jest mój Azor.
 - No ale wejrzyj se dobrze - pado Antek - to jest na pewno twój pies. Mo taki som czorny ogon z tymi biołymi plamami.
 - Dyć ci padom, że to nie jest mój pies! - pado Francek i jeszcze roz wejrzoł a potem dodał:
 - Przecież mój pies nie jest taki plaskaty.
   |  
             
Roz Antek z Franckiem poszli do restauracji. Tam zamówili kotlety. No ten kelner im po jakies chwili przyniósł. Ten jeden kotlet ale był większy. Antek se go zaroz doł na talerz.- Polekku, polekku - pado Francek - po jakiemu akurat ty ten wiekszy bieresz?
 - A ty jakbyś zrobił? Pyto Antek
 - No jo by na pewno wzion ten mniejszy!
 - No to co chcesz? Joch zaroz tak pomyśloł i bez toch wzion ten większy!
 
 - Antek, jak myślisz co jest bardziej ciężkie kilo pierza albo żelaza? - pyto Francek.- Ty głuptoku, przecież kilo jest kilo!
 - No to jakes taki mądry to spuść se kilo pierza a potem kilo żelaza na nogę a przekonosz się co jest cięższe!
 
 Roz Antek z Franckiem szli wele kościoła. Naroz Antek zdjął czopka na znak pozdrowienia.- Jo myśloł - pado Francek - żeś ty z Panem Bogiem na bakier?
 - No bo tak jest - pado Antek - my sie ino pozdrowiomy ale ze sobą nie godomy!
 
 Antek se tak roz z Franckiem na ławce siedzą i fajki pykają. Francek tak śliną strzyko i potem pado:- Patrz Antek nie ma to jak być babą. Nie pije, nie kurzy i na baby nie musi chodzić. Tej to dobrze!
 
 Antek! Farona! Jo cie już rok długi nie widzioł!- Byłech w podróży - pado Antek.
 - No to po jakiemu nie wniosłeś odwołania!?
 
    
        
            |  
 Przed wojną było na Śląsku wielu skórkorzy. Jeździli na wózku abo na kole i wołali: Skórki, skórki! Od królika, zająca a może być i od baby!Antek i Francek też byli skórkorzami. No ale zmierzły im sie skórki od królików czy zająców. Chcieli se upolować grubszą zwierzynę. No i poradził im jeden, coby se pojechalli do Afryki, bo tam mogą od razu i lamparta i wielbłada abo nawet lwa upolować. Posłuchali, pojechali i zamieszkali na pustyni. No ale trza przecież wybudować jakąś chałpę? No to Francek pado Antkowi:
 - Tu mosz drzewo, postow jaką budkę, a jo idę w tym czasie coś upolować!
 Wyszedł i idzie. Naroz patrzy... Maryjko święto, lew, prawdziwy lew! Wrzasnął, zapomnioł o polowaniu, o skórce, o wszystkim i leci do tej nowozbudowanej budy. Przewrócił sie przez próg a lew przez niego i buch - prosto do środka. Francek drap wstoł, zatrzasnął drzwi i zawołoł przez szpara do Antka:
 - Ty go tam zedrzyj ze skóry, a jo idę Antek po drugiego!
 
 Roz już zaś Antek pado Franckowi, że w Afryce to roz polowoł na lwa. Pado mu:- Ci padom, ten lew na mnie świdrzy, a jo na niego. Jo bliżej, on bliżej. Naroz jo na pięcie zwrot a lew za mną. Już mioł mie mieć a tu naroz...ciach, obalił sie i leżoł. No to jo paf, paf w niego i zabiłech go.
 - Toś ty ale odważny Antek, jo by już chyba ze strachu do galot narobił!
 - A coś ty myśloł? Na czym on sie posliznął?
 
 - Francek skąd mosz nowy rower?- Ach wiesz byłech z Mariką na kąpielisku. Kąpalimy my sie, potem całowali my sie,  potem my sie już zaś kąpali, a potem... Marika powiedziała: "A teroz se Francik weź  to na co mosz ochotę". No to mie nie trza dwa razy godać. Łaps za koło i już moje.
   |  
           Autentyczne. Swojego czasu w Szklarskiej Porębie jeździłem na nartach. Pomiędzy Dolną, a Górną. Zjazd kończył się na wprost drogi. Dla bezpieczeństwa narciarzy i saneczkarzy założono płotek tuż przy drodze.Było tam dwóch Ślązaków, którzy jeździli na saneczkach. Dwa rosłe chłopy jak dęby. Wyglądało to dość komicznie, ale i oni sami stwarzali wiele humorystycznych scenek.
 We dwóch jadą z góry. Dość szybko. W penym momencie ten siedzący z tyłu krzyczy do stojącego blisko płotka narciarza.
 -Pierunie weź ten potek.
 Za chwila powtorzo:
 -Pierunie weź ten płotek.
 Narciarz nic, nie reaguje. Na to ten Ślązak zeskakuje z sanek, a drugi przejeżdża jeszcze kilka metrów, hamuje nogami i zatrzymuje się, po czym bierze saneczki w rękę i podchodzi do kolegi i mówi:
 -Ty perunie, czegoś zeskoczył ze sanek?
 A tamten odpowiada:
 -A wto by tam rodzina zawiadomioł.
 
 Gornik wpadł do szybu w kopalni, przerażeni koledzy nachylają się nad
 czeluścią...
 - Francik... żyjesz?!
 - Żyja - odpowiada Francik.
 - Mosz złomaną nogę?
 - Nii...
 - To może ręka?
 - Niii...
 - To dlaczego nie wychodzisz?!
 - Bo jeszcze lecaaa...
 Przychodzi sprzątaczka na skargę do dyrektora kopalni i mówi:
 - Wiycie dyrektorze, jak żech wczoraj myła schody to na samiuśkim końcu, przy ostatnim schodku, jak byłach tak schylono, przilecioł jakiś górnik i tak mnie skrzywdził od zadku że szkoda godać!
 Na to dyrektor:
 - To czemu żeście nie uciekali?!
 A na to ona:
 - Kaj, na te pomyte?!
 _________________
 W szkole pyto sie rechtór dzieci: W świetlicy GS trwa spotkanie przedwyborcze. Kandydat na senatora mówi do zgromadzonych:- Po czym dzieci poznomy czy kura jest staro czy młodo?
 - Po zębach panie rechtór - pado Alojzik.
 - Przecież kura nie mo zębów!
 - No to jest szczero prowda, ale my momy zęby panie rechtór!
 
 _________________
 - Chcę was uwolnić od komunizmu, anarchizmu, klerykalizmu...
 - A macie panocku coś na reumatyzm?
 
 Spotkało sie roz dwóch górników.
 - Zeflik znosz śląski napój na k..? - pyto jeden.
 - Kwaśnica!
 - Psinco!
 - No to co?
 - Krzynka piwa!
 - No to ci teroz też powiem. Znosz śląski napój na d..?
 - Nie?
 _________________
 Siedzi se syneczek przi kałuży i pije ta woda.
 
  Na to przichodzi tako stareczka we plyjdzie i pado mu: - Synek, nie pij tyj wody, bo to je sam maras, puć sam ino do mie, dom ci szolka tyju...
 - Proszę, co pani mówiła?
 - A nic, nic, pij, pij goroliku, pij...
 |  |  |  |  
														|  |  |  
											| 
													
														|  | Dzisiaj stronę odwiedziło już 9 odwiedzający (16 wejścia) tu! |  |  |  |  |  |  |  |